Pages - Menu

poniedziałek, 10 marca 2014

Jedzie pociąg z daleka.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4b/PKP_EU07_between_Stare_Bojanowo_and_G%C3%B3rka_Duchowna.jpg
O moim podróżowaniu pociągiem wspominałam już na poprzednim blogu. Kolej w Polsce nie cieszy się dobrą opinią. Na ten temat krążą różne historie. Przyznam, że dopóki nie zaczęłam dojeżdżać pociągiem na studia, większość z tych historyjek traktowałam z przymrużeniem oka, a moje wyobrażenia o podróżowaniu pociągiem sprowadzały się do wizji ekspresu relacji Londyn-Hogwart.
Jak te wyobrażenia zweryfikowała rzeczywistość?


Na ludziu ludź.
http://bebzol.com/data/201212/99032-9d0d4fd009a050e01dc22b83b0db93f4.thumb.jpg
Logika działania jest bardzo prosta. Pociągi, które nie cieszą się dużym zainteresowaniem składają się (przykładowo) z dwóch wagonów. Gdy trafi się, że jedziesz takim pociągiem masz obok siebie trzy wolne miejsca siedzące. Chcesz siedzieć przy oknie, tyłem, przodem - pełna dowolność!

A co, gdy zbliżają się święta? Patrz obrazek obok. No ok, przyznaję, że może trochę przesadzony. Ale tylko trochę!
Sytuacja 1: Powrót do domu na święta Bożego Narodzenia.
Obrazek ten krąży w internecie i pojawia się przy okazji każdych większych świąt, dlatego widziałam go już zanim zaczęłam pociągami jeździć. Widziałam i myślałam "kogoś poniosła fantazja".
Pierwszy raz wracałam do domu na święta. Miałam zajęcia do ostatniej możliwej chwili, więc z uczelni szybko biegłam na pociąg. Mój ostatni pociąg tego dnia do domu. Ostatni pociąg wielu studentów. Studentów, którzy często wcześniej do domu nie wracali. Ale biegnąc z walizką w ogóle o tym nie myślałam. Do momentu, kiedy to znalazłam się na dworcu. I zobaczyłam najdłuższą "na świecie" kolejkę po bilety. Już samo odnalezienie końca graniczyło z cudem. Do tego trzeba było się przez ten cały tłum z ciężką walizką przepchać. Czas nagle zaczął pędzić i gdy przede mną dwie osoby jeszcze stały usłyszałam, że pociąg wjeżdża na peron. Kobieta za mną zaczęła się denerwować, jakby to moja wina była, że tak wolno bilety wydają. Całe swoje emocje na mnie wyładowała. Ale mało mnie to w tamtej chwili obchodziło, chwyciłam bilet i pobiegłam. I w sumie nie miałam się po co spieszyć. Bo dali jeden wagon. JEDEN. Stałam tak sobie na peronie i już widziałam, że tym razem to nawet mój spryt i drobna sylwetka mi nie pomoże. Na ludziu ludź, a jeszcze więcej ludziów stoi i patrzy, albo próbuje jakoś upchać tych, co już weszli. Efekt? Drzwi się nie domykają. Bo naród uparty, nikt nie chce wracać skąd przyszedł ;D Pół godziny stania w miejscu i w końcu podstawili drugi wagon. Można? Można. A nie można było tak od razu?
Rada 1: Jeśli jedziesz do domu na święta to najlepiej odpuść sobie jakieś zajęcia i jedź o bladym świcie. Albo o jakiejś innej mało atrakcyjnej porze. No chyba że lubisz czasem poczuć bliskość współpasażerów...
Rada 2: Jeśli wiesz, kiedy wracasz przed świętami, bilet kup szybciej.

Walizka siedzi.
Przyznaję się bez bicia, sama czasami sadzam swoją walizkę obok. Jeśli pociąg jedzie praktycznie pusty to nie widzę przeciwwskazań. Denerwują mnie natomiast osoby, które swoje walizki stawiają w przejściu albo co gorsza kładą na siedzeniach wtedy, gdy ewidentnie liczba chętnych na siedzące miejsce przewyższa ilość siedzących miejsc.
Sytuacja druga: Uważaj, mam tam szkło!
Kiedyś próbowałam się przeciąć z moją walizką do ewidentnie pustego miejsca (po drodze minęłam co prawda kilka takich zajętych przez torby...). Droga łatwa nie była. Bo walizki jedna przy drugiej zagradzały przejście. Ale dzielna i silna w miarę ze mnie dziewczyna więc myślę sobie "co to dla mnie". Szło mi całkiem nieźle do momentu, gdy niechcący zahaczyłam o jedną z walizek. Walizka praktycznie nie drgnęła za to ja prawie się bym przewróciła gdybym się siedzenia nie podtrzymała. I w sumie bym tej sytuacji nie zapamiętała, gdyby nie to, że właścicielka walizki zaczęła na mnie się wydzierać. Że mam uważać jak chodzę bo ona tam jakieś szkło ma czy coś w tym stylu. Patrzę na walizkę, no niepozorna, skąd do licha miałam wiedzieć co w niej jest, poza tym z premedytacją tego nie zrobiłam. Więc mówię, że może warto by było tą walizkę do góry położyć (zmieściłaby się) albo pod siedzenie (zmieściłaby się). Tu nastąpiło oburzenie, że co to ja taka małolata będę się wymądrzać i że przecież do góry nie da rady a na dole się pobrudzi. Zaproponowałam więc pomoc. Domyślacie się pewnie z jakim skutkiem;)
Rada 3: Zajmuj pierwsze lepsze miejsce. Albo pierwsze gorsze. Obojętnie. Byleś tylko nie musiał/musiała iść torem przeszkód.

Bo czasem już wytrzymać się nie da;)
Kolejna sprawa to sprawa toalet. Na samą myśl jest mi nie dobrze. Żadnej pociągowej miło nie wspominam. I to nawet nie chodzi tylko o moje wspomnienia ;) I to już nawet nie chodzi o to, że brudno i chwiejnie. Tego można się spodziewać. Więc o co chodzi?
Sytuacja trzecia: Ruchome drzwi.
Siedzę sobie spokojnie w pociągu. Prawie już odpłynęłam w swoje myśli, aż tu nagle słyszę jak nie grzmotnie! Patrzę a tu drzwi od łazienki się otworzyły. No w sumie norma, czasem ktoś źle zamknie to się otwierają. I cuchnie w całym wagonie. Tyle, że tym razem drzwi się otworzyć nie powinny. Toaleta była zajęta! W środku dziewczę już całe zburaczone, w sumie co tu się dziwić. Ja to bym chyba do końca podróży z tej toalety nie wychodziła! Pasażerowie też pomocni szczególnie się nie okazali. Śmieszki, heheszki i inne docinki. Zamiast to udawać, że się nie widzi, że nic się nie stało.
Rada 4: Nie musisz nie idź. Cierp ile możesz ale nie ryzykuj. I nie kuś losu nieustannym popijaniem;D
Sytuacja czwarta: Czy toaleta wolna?
O toaletach mogłabym napisać sporo. Jednak ograniczę się do jeszcze jednej sytuacji. Sytuacji, która nie tylko z toaletami się wiąże.
W pociągu Pan Podpity. Wszyscy pasażerowie patrzą na niego z pewnego rodzaju politowaniem. Ale nikt nie reaguje, w końcu nikomu krzywdy nie robi, a już znamy tego delikwenta, więc wiadomo, że za chwilę wysiada. Niestety chwila okazuje się dłuższa niż być powinna. Pan Podpity decyduje się skorzystać z łazienki. Podchodzi i pyta kulturalnie czy zajęte. Nikt oczywiście nie widział, czy ktoś wchodził, więc Pan Podpity sprawdza. Szarpie drzwi raz. Ani drgnęły. Dwa, nadal nic. Już ma odejść ale postanawia jeszcze raz spróbować, bo przypomina sobie, jak to ostatnio drzwi się zacięły i w ubikacji prądu nie było. Trzy. Drzwi się otwierają, a tam tym razem chłopak. Ten zareagował znacznie szybciej niż dziewczyna i drzwi moment później zamknięte były. Mina chłopaka po wyjściu mówiła tylko "zamorduje". Wstydu ani śladu.
Rada 5: Jeśli już musisz to najlepiej idź z kimś, kto popilnuje drzwi.

O przesiadce wiadomo?
Do Torunia mam jakieś 70 km, więc na długie podróże nie powinnam narzekać. Ale narzekam.
Sytuacja piąta: Nie warto siadać.
Żeby się dostać do akademika, muszę najpierw wsiąść w autobus i dojechać na dworzec (pół godziny), potem wsiąść w pociąg i jechać nim jakieś 40 minut, po czym przesiąść się w autobus (komunikacja zastępcza na czas remontu torów), którym jadę pewnie z jakieś 15 minut i znowu w pociąg, który dojedzie do Torunia w około 40 minut. Żeby dostać się do akademika wsiadam w autobus, który jedzie 20 minut. Pół biedy, kiedy autobus mi pasuję. Dzisiaj, żeby dostać się do Torunia musiałam wstać o 5, bo inaczej nie pasowało mi nic, a i tak godzinę czekałam na dworcu. Kiedyś mogłam jechać bezpośrednio z mojej miejscowości do Torunia, ale ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby na jednym odcinku przewoźnika zmienić, tak więc jadąc z mojej miejscowości bezpośrednio, pociągiem, który kiedyś mi odpowiadał, musiałabym czekać dwie godziny na dworcu. Dziękuję nie skorzystam.
Nie wiem czy słyszeliście o nowym rozkładzie jazdy pociągów, ale pewnie tak, bo mówili o tym chyba wszędzie. Czekałam na zmianę, z nadzieją, że będę miała lepszy dojazd (o ja naiwna). Nic z tego oczywiście, na dodatek zabrali mi pociąg o godzinie, która pod kazdym względem pasowała mi najlepiej.
Rada 6: Decydujesz się jeździć pociągami? Koniecznie do walizki, oprócz tradycyjnego bagażu zapakuj cierpliwość. Przyda się.

Na pociągi mogłabym narzekać godzinami. Wiem co prawda, że i tak mam szczęście, że mieszkam dość blisko i wystarczy, że trochę się potrudzę, a na każdy weekend wrócić mogę do domu (jeśli tylko chcę).
Ale gdy tak się przepycham przez tłum, gdy czekam zmarznięta na pociąg, który spóźnia się już godzinę, albo gdy muszę ciągle wsiadać i wysiadać, to muszę ponarzekać no bo kurczę, jest na co;D

Jeśli dotrwaliście do końca moich narzekań spowodowanych dzisiejszą moją podróżą to należą Wam się gratulacje;)
Liczę, że też mieliście jakieś ciekawe przygody, chętnie poczytam;)

(Poza tym jeszcze jedna rzecz, która za każdym razem, gdy stoję na peronie, mnie lekko rozbawia.
Sytuacja szósta: Komunikat.
Kojarzycie komunikaty zawiadamiające o tym, że pociąg zaraz wjedzie na peron? Praktycznie zawsze na końcu pojawia się zwrot: Proszę odsunąć się od krawędzi peronu. W praktyce ludzie odczytują to mniej więcej tak: "Na miejsca, gotowi do startu..."
Rada 7: Nie traktuj komunikatów dosłownie;) )



12 komentarzy:

  1. Kiedyś, gdy jechałem na wakacje albo do krewnych, podróżowałem pociągiem. Nieraz pociągi spóźniały się o kilka godzin, nieraz psuła się lokomotywa itd.
    Od kilku lat nie jeżdżę pociągami. O wiele taniej i szybciej podróżuje się polskim busem (chociaż mniej bezpiecznie..).
    P.S.
    Fajnie, że dodałaś możliwość obserwowania Twojego bloga. Dodałem Cię do obserwowanych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O polskim busie słyszałam ;) I faktycznie czasem bardzo tanio można pojechać nawet za granicę. Ale "mój" przewoźnik też jest dość tani, jeśli porównać z innymi. Więc cóż. . . coś za coś, trzeba przecierpieć ;)

      Usuń
  2. Jedna z koleżanek w pracy wstaje o 2,30 bo coś o 3,10 ma pociąg i w ten sposób o 7 jest w pracy ;) Z tego co mówiła to o 19 idzie spać. No i na dodatek ma podobno jeszcze męża i dziecko (!)
    Muszę niestety dodać, że pracuje w firmie powiązanej (bardzo) z tym środkiem komunikacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wyobrażam sobie tak co dzień dojeżdżać . . .
      wiem, że inni mają dużo gorzej, mieszkają o wiele dalej itd i to mnie trochę pociesza ;)

      Usuń
  3. Ja jadę na uczelnię ok 2 godziny pociągiem, i droga do nie jest taka straszna, jeżdżę Kolejami Mazowieckimi - siedzenia ładne, nie trzeszczy nic, nie jest źle... I powrót też mam boski! Bo wsiadam i dopiero 3 stacje po jest ścisk bo dworzec Gdański w Warszawie jest o każdej porze pełen ludzi :)
    A z dłuższych moich wyjazdów to miałam taką świetną historię jak moja podróż trwała 8 godzin i jechałam w pełnym przedzielę prawie.
    Ja i druga młoda dziewczyna oraz jeden starszy profesor i drugi młody, wykładowca. Rozmowy były inteligentne i na poziomie, podobały mi się bo ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Ale do samego Wrocławia jechałam pod koniec już tylko z tym najstarszym profesorem.
    Rozmawiamy, on do mnie coś mówi, mówi i nagle zamyka oczy, ręce mu opadają i opiera się o siedzenie. Myślę sobie "BOŻE ON UMARŁ!!" ale po pięciu minutach on otwiera oczy i dalej dokańcza rozmowę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogół i z moim dojazdem nie bywało najgorzej, nawet w zimę aż takich strasznych opóźnień nie było (no raz jechałam 4 godziny zamiast 1,5 no ale cóż...zdarza się). Ale teraz te przesiadki co chwilę...wygodnie to nie jest.

      Ja niestety nie trafiłam jeszcze na tak ciekawych rozmówców;D

      Usuń
  4. Śmiać mi się chce :D bo ja miałam podobne historie w autobusie (kiedy wracałam do domu bądź jechałam do mieszkania na studia). Sytuacje bardzo podobne, ale z perspektywy czasu myślę sobie, że to nawet fajne było i miało swój urok :D A to zdjęcie.. prawie dosłownie mówi o sytuacji na PKP lub PKS przed jakimiś większymi Świętami :D hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. perspektywa czasu wiele denerwujących sytuacji zmienia na śmieszne ;D
      już widzę oczyma wyobraźni jak będę swoim dzieciom różne historyjki opowiadać z uśmiechem na twarzy i nawet z jakimś tęsknym spojrzeniem może ;D ale teraz jest teraz i nie chce mi się przesiadać ;D leniwa jestem ;D

      Usuń
  5. Niby to śmieszne, ale jakie prawdziwe. Smieszne po czasie, kiedy jesteś "tu i teraz" ręce opadają same :) Ja mam to samo w autobusach. ehhe, czasem się odechciewa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza gdy jest się akurat zmęczonym a tu dodatkowe atrakcje. . . ;)

      Usuń
  6. Przy niskim wzroście, jaki niestety posiadam jestem zmuszona stawiać walizkę obok siedzenia, bo jak jadę to rzadko zdarza się ktoś uprzejmy, kto potem mi ją ściągnie. Ktoś ostatnio skomentował komunikat o krawędzi, jako to, że pociąg może zaatakować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem doskonale, też jestem niska ;D i to prawda, ludzi na tyle uprzejmych by pomóc z walizką jest niewielu;/

      Usuń