Pages - Menu

wtorek, 28 stycznia 2014

Egzamin goni egzamin. Bawimy się w berka?

 

 Co robi Polak, gdy tylko kupi sobie nowy kalendarz? Sprawdza ile będzie miał wolnego. Planuje urlop, żeby jak najdłużej się polenić. Student od typowego Polaka w zasadzie się nie różni. I chociaż kalendarz chyba najchętniej wykorzystywany jest do sprawdzania dni wolnych, to przydaje się jeszcze do . . .

czwartek, 23 stycznia 2014

Na niewiedzę studenta sposób.

http://i.obrazky.pl/sciaga-na-paznokciu-466-OBRAZKY.PL-znak.jpg

Sesja w pełni, widać to nie tylko na uczelniach, ale też i na blogach. Czas płynie za szybko, materiału jest dużo, każdy chce zaliczyć wszystko jak najszybciej, noce trwają tylko kilka przespanych godzin. Dopiero teraz zaczynają się nerwy, koniec mówienia, że do egzaminu jeszcze dużo czasu. Trzeba się przygotować. Na każdą ewentualność.

wtorek, 14 stycznia 2014

Praw­dzi­wych przy­jaciół poz­na­je się...pod­czas sesji.

     http://pu.i.wp.pl/k,NDA4NzYzNzgsNzU5NjA1,f,sesja.jpg


Styczeń. Śnieżek pada powoli. Jedni cieszą się zbliżającymi się feriami, drudzy pochłonięci są codziennymi sprawami, a inni... inni powoli uświadamiają sobie, że oto właśnie zbliża się wielkimi krokami SESJA.

czwartek, 9 stycznia 2014

Te smutne oczka. Pełne nadziei.


Święta skończyły się już dawno. Powróciliśmy do szarej rzeczywistości, swoich obowiązków, swojego "normalnego" życia. Prezenty, w zależności od tego, jaką radość nam sprawiły albo leżą w kącie, albo w zaszczytnym miejscu. Albo lądują na ulicy. Wiecie już do czego zmierzam?

wtorek, 7 stycznia 2014

*O (nie)odpowiedzialności słów kilka.

http://bitchspot.jadedragononline.com/wp-content/uploads/2013/06/responsibility-1.jpg



Mam koleżankę. Właściwie to bardziej znajomą niż koleżankę. Ale nie o tym chcę pisać.
Owa koleżanka powtarza rok. Nie zaliczyła trzech przedmiotów, więc nie dostała warunków. W tym semestrze ma tylko jedne zajęcia. Jedne zajęcia czyli 90minut w tygodniu. Wykładu nie liczę, bo notatki ma z poprzedniego roku więc nie chodzi, bo po co.
Mieszka na tyle blisko Torunia, że mogłaby na te zajęcia bez problemu dojeżdżać. Ale jej się nie chce, więc postanowiła wynajmować. Kawalerkę. Sama. Około 1000zł miesięcznie (minimum). Obiecała rodzicom, że będzie pracować. W końcu będzie miała mnóstwo czasu. I obiecała pewnie jeszcze parę innych rzeczy.
Pracy oczywiście nie znalazła. Rozumiem, że może ciężko jest znaleźć pracę w "tych czasach". Rozumiem, sama szukałam takiej, która nadawałaby się dla kogoś kto studiuje dziennie. Problem w tym, że A. była już na kilku rozmowach kwalifikacyjnych i raz nawet już zaczęła na szkolenie chodzić. I się rozmyśliła. Miała być opiekunką, ale nie, bo w sumie to ona dzieci nie lubi. Miała pracować w restauracji - nie bo jest za daleko od miejsca w którym mieszka. Miała pracować w telefonii komórkowej - nie bo ona nie wysiedzi tyle w jednym miejscu.
Ja: A. a może byśmy w wakacje pojechały za granicę na jakieś zbiory, skoro ty masz tyle energii, że w miejscu usiedzieć nie możesz?
A.: Nieee, to zbyt męczące.
Ogólnie, każda praca jest nie dla niej. A biedni rodzice płacą.
No i niech by płacili. Problem jest w tym, że A. przyjeżdża do Torunia na 3 dni w tygodniu czasem na mniej, rzadko na więcej.
Właśnie przyjeżdża...żeby chodzić na matematykę. Ale najczęściej nie chodzi. Bo jej się nie chce. 90minut. Raz na tydzień. Jej się nie chce. Poza tym:
A.: U (nazwisko prowadzącej ćwiczenia) i tak się niczego nie nauczysz. Ona sama nie ogarnia tych zadań. No Karolina, powiedz, że mam rację.
Ja: Wiesz, mnie jakoś nauczyła. Poza tym mogłaś zapisać się do kogoś innego.
Tu najczęściej następuje zmiana tematu.
Ja rozumiem, że może coś w życiu pójść nie tak. Sama zdawałam warunek. Znam wiele osób, które powtarzają rok. Ale nie mogę zrozumieć takiego zachowania. Pierwsze kolokwium nie zdane. Na poprawkę nawet nie poszła. Załatwiła sobie zwolnienie lekarskie. Czy zda kolejne podejście?

Jeśli dalej będzie tak imprezować to wątpię. Bo właśnie po to studiuje (według mnie). Przyjeżdża i zamiast na zajęcia idzie na imprezę. I tak przez te trzy dni.
Dziwie się rodzicom.
Ale poza tym, że się dziwię, zastanawia mnie coś jeszcze.                         

Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym? Czy w wieku dwudziestu lat nie wypada już czasem chociaż trochę myśleć o konsekwencjach swojego zachowania? Czy w tym wieku nie powinno się już czasem być odpowiedzialnym za dane komuś słowo? Za swoją przyszłość?
Ktoś inny może nazwałby takie zachowanie beztroską. Ja najchętniej nazwałabym głupotą.
Może przemawia przeze mnie zazdrość? Może trochę tak.
I czekam kiedy to jej rodzice się zbuntują.

(A może też powinnam studiować w taki sposób? W końcu i tak nie zdziwię się, jeśli w przyszłości okaże się, że będziemy z A. pracować w jednym miejscu. Na kasie w Biedronce. Bo chyba kiedyś A. pracować będzie...)


*wpis może wyglądać jak obgadywanie, zapewniam jednak, że A. dobrze wie co myślę na temat jej zachowania