Pages - Menu

wtorek, 7 stycznia 2014

*O (nie)odpowiedzialności słów kilka.

http://bitchspot.jadedragononline.com/wp-content/uploads/2013/06/responsibility-1.jpg



Mam koleżankę. Właściwie to bardziej znajomą niż koleżankę. Ale nie o tym chcę pisać.
Owa koleżanka powtarza rok. Nie zaliczyła trzech przedmiotów, więc nie dostała warunków. W tym semestrze ma tylko jedne zajęcia. Jedne zajęcia czyli 90minut w tygodniu. Wykładu nie liczę, bo notatki ma z poprzedniego roku więc nie chodzi, bo po co.
Mieszka na tyle blisko Torunia, że mogłaby na te zajęcia bez problemu dojeżdżać. Ale jej się nie chce, więc postanowiła wynajmować. Kawalerkę. Sama. Około 1000zł miesięcznie (minimum). Obiecała rodzicom, że będzie pracować. W końcu będzie miała mnóstwo czasu. I obiecała pewnie jeszcze parę innych rzeczy.
Pracy oczywiście nie znalazła. Rozumiem, że może ciężko jest znaleźć pracę w "tych czasach". Rozumiem, sama szukałam takiej, która nadawałaby się dla kogoś kto studiuje dziennie. Problem w tym, że A. była już na kilku rozmowach kwalifikacyjnych i raz nawet już zaczęła na szkolenie chodzić. I się rozmyśliła. Miała być opiekunką, ale nie, bo w sumie to ona dzieci nie lubi. Miała pracować w restauracji - nie bo jest za daleko od miejsca w którym mieszka. Miała pracować w telefonii komórkowej - nie bo ona nie wysiedzi tyle w jednym miejscu.
Ja: A. a może byśmy w wakacje pojechały za granicę na jakieś zbiory, skoro ty masz tyle energii, że w miejscu usiedzieć nie możesz?
A.: Nieee, to zbyt męczące.
Ogólnie, każda praca jest nie dla niej. A biedni rodzice płacą.
No i niech by płacili. Problem jest w tym, że A. przyjeżdża do Torunia na 3 dni w tygodniu czasem na mniej, rzadko na więcej.
Właśnie przyjeżdża...żeby chodzić na matematykę. Ale najczęściej nie chodzi. Bo jej się nie chce. 90minut. Raz na tydzień. Jej się nie chce. Poza tym:
A.: U (nazwisko prowadzącej ćwiczenia) i tak się niczego nie nauczysz. Ona sama nie ogarnia tych zadań. No Karolina, powiedz, że mam rację.
Ja: Wiesz, mnie jakoś nauczyła. Poza tym mogłaś zapisać się do kogoś innego.
Tu najczęściej następuje zmiana tematu.
Ja rozumiem, że może coś w życiu pójść nie tak. Sama zdawałam warunek. Znam wiele osób, które powtarzają rok. Ale nie mogę zrozumieć takiego zachowania. Pierwsze kolokwium nie zdane. Na poprawkę nawet nie poszła. Załatwiła sobie zwolnienie lekarskie. Czy zda kolejne podejście?

Jeśli dalej będzie tak imprezować to wątpię. Bo właśnie po to studiuje (według mnie). Przyjeżdża i zamiast na zajęcia idzie na imprezę. I tak przez te trzy dni.
Dziwie się rodzicom.
Ale poza tym, że się dziwię, zastanawia mnie coś jeszcze.                         

Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym? Czy w wieku dwudziestu lat nie wypada już czasem chociaż trochę myśleć o konsekwencjach swojego zachowania? Czy w tym wieku nie powinno się już czasem być odpowiedzialnym za dane komuś słowo? Za swoją przyszłość?
Ktoś inny może nazwałby takie zachowanie beztroską. Ja najchętniej nazwałabym głupotą.
Może przemawia przeze mnie zazdrość? Może trochę tak.
I czekam kiedy to jej rodzice się zbuntują.

(A może też powinnam studiować w taki sposób? W końcu i tak nie zdziwię się, jeśli w przyszłości okaże się, że będziemy z A. pracować w jednym miejscu. Na kasie w Biedronce. Bo chyba kiedyś A. pracować będzie...)


*wpis może wyglądać jak obgadywanie, zapewniam jednak, że A. dobrze wie co myślę na temat jej zachowania

17 komentarzy:

  1. To duża dziewczynka jeszcze...Niektórzy dojrzewają w atmosferze nikończącego się dojrzewania. Dziwne że nie czuje wyrzutów sumienia wobec rodziców...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam jej rodziców, ale nie raz słyszałam, że się denerwują.
      Po co się martwić rodzicami, skoro można poimprezować... Tacy ludzie to myślą o sobie, nie o rodzicach.,

      Usuń
  2. Po prostu wie że co by nie robiła to rodzice pomogą, ale nie zdaje sobie sprawy, że wiecznie tak nie będzie, że kiedyś trzeba będzie zacząć żyć na własny rachunek. Ja sobie czegoś takiego nie mogę wyobrazić. Moi rodzice również opłacają mi szkołę więc staram.się im za to podziękować tak jak mogę, chociażby poprzez naukę. Czytają wpis nie miałam wrażenia że kieruje Tobą zazdrość, raczej że nie możesz zrozumieć takiej ignorancji i olewania wszystkiego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialam się podpisac ;) Pozdrawia SweetTea :)

      Usuń
    2. Dokładnie, wie że rodzice pomogą, kasę dadzą.
      I myślę dokładnie jak ty. Też sama nie pracuje więc rodzice finansują moją naukę no ale ludzie! Staram się poświęcić czas na naukę, owszem zdarzy mi się poimprezować bo co to Za studenckie życie bez imprez ale.. We wszystkim trzeba znać umiar.
      Najbardziej w jej zachowaniu razi mnie to, że mimo że ma tylko te jedne zajęcia, to i je olewa zupełnie. Pójść na matmę a potem na imprezę? Dla mnie to jest ok, nawet jeśli miałaby poimprezować te trzy dni. Ale nie robić zupełnie nic? Ehh
      A o zazdrości napisałam, bo kiedyś już usłyszałam takie stwierdzenie ;D

      Usuń
  3. Jak to mówią...
    Kto bogatemu zabroni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie... pieniądze chyba odbierają rozum

      Usuń
  4. oj, znam i ja takie osoby...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na każdym kierunku, na każdej uczelni są ludzie "tego typu". . .

      Usuń
  5. no tak, ja też znam takie osoby, które studiują dla studiowania, a nic z tego kompletnie nie wyciągają. Mnie byłoby szkoda czasu na takie studia. coś jednak z tego wynieść wypada:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. mi szkoda by było nie tyle czasu co pieniędzy rodziców. i w ogóle rodziców...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam również znajomą - kiedyś dobra koleżanka ale przestała się odzywać do mnie ze względu na to że pracowałam na pełen etat i studiowałam zaocznie - a więc owa - studiowała dziennie. Wchodziło w grę tylko dzienne. Długo nie wiedziałam czemu. Po pewnym czasie dowiedziałam się że na dziennych i zaocznych jest przerabiany ten sam materiał. Owa koleżanka poszła na kierunek zupełnie nie związany ani z jej przyszłością, ani z zainteresowaniami - po prostu było miejsce na dziennych. Ogólnie podsumowując - poszła na dzienne żeby właśnie imprezować, ze studiów dużo nie wyniosła. Pracy dość długo szukała (wtedy odezwała się do mnie gdzie już pewien staż i doświadczenie miałam). Oczywiście całokształt - praca, studia jedne i drugie są tak jakby próbować dopasować kółko z kwadratem i trójkątem... Więc za pewne dla Twojej znajomej los będzie podobny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam wiele podobnych przypadków, jednak wiele takich osób albo po pierwszym roku zrezygnowała (bo nie zaliczyli wielu egzaminów), albo zmieniła kierunek. Albo poszli na repetę i wzięli się w garść. . .
      Źle nikomu nie życzę, ale jak widzę takie zachowanie to cóż . .

      Usuń
  8. Przywróciłaś mi wiarę w dwudziestolatków, uff.. Dobrze że są jeszcze młodzi ludzi na tym świecie, którzy myślą i postępują inaczej niż opisana koleżanka, co więcej których bulwersuje taka postawa.

    Do tej pory miałam o ludziach w tym wieku opinię raczej niepochlebną. Postrzegłam ich właśnie tak jak ty opisałaś swoją koleżankę. Jako nieodpowiedzialnych, beztroskich, nieprzewidujących konsekwencji swoich osunięć itp. Miałam niestety do czynienia z bardzo nieodpowiedzialną i odrealnioną dwudziestolatką, która była opiekunką moich dzieci. Czasami ręce mi opadały, kiedy słuchałam i widziałam jakie ma podejście do życia. Po tym jak dwukrotnie na "minutę" przed odbiorem dzieci ze szkoły oznajmiła sms że tego nie zrobi, zakończyłam z nią współpracę. Szczerze powiem że miałam spore obawy powierzając jej opiekę nad moimi dziećmi. Raz w ogóle nie przyszła do pracy i dopiero jak mój mąż stojąc w drzwiach gotowy do wyjścia, zadzwonił spytać ile się spóźni oznajmiła że wyjechała i tego dnia w ogóle nie przyjdzie Co ciekawe, powodem nieobecności był fakt, że dzień wcześniej pokłóciła się z naszym kolegą, który był naszym gościem!!! W ten sposób chciała się na nim odegrać??? Załamka. A jak ja stanowczo wyraziłam swoją opinie a ten temat i powiedziałam że za takie numery wylatuje się z pracy to była wielce zdziwiona i z niedowierzaniem przyjęła moje groźby...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu dwudziestolatków tak do końca nie pojmuje, co to tak właściwie odpowiedzialność. Ale uczą się na błędach, ogarniają, zmieniają. Bo znają jakieś tam granice.
      A niestety przypadki "wybitne" zawsze muszą się znaleźć.

      Usuń
  9. Koleżanka za bardzo rozpuszczona. Widać, że chyba rodzicie nie umieli na nią zadziałać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj rozpuszczona, rozpuszczona... rodzice na pewno mieli w tym swój wkład, no ale mimo wszystko w głowie mi się nie mieści taka nieodpowiedzialność

      Usuń