Życie nie raz, nie dwa okrutnie zweryfikowało moje wyobrażenia. Tak też stało się tym razem. Bo niestety, ale praktyki wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Po dwóch latach studiów i wkuwaniu teorii myślałam, że "wreszcie się czegoś nauczę". Cóż, może i czegoś się uczę.
Najważniejsze, czego się nauczyłam - studia są do niczego. Praktykę mam w banku. Oddział niewielki, pracowników piątka, atmosfera bardzo miła. Po pierwszych kilku dniach i zapewnianiach ze strony dyrektorki oddziału, że "czegoś mnie tu nauczą" patrzyłam na praktyki dość optymistycznie.
Co prawda miałam na moim kierunku "bankowość"... ale wiadomo jak to jest, wkuwanie różnych teoretycznych rzeczy nijak ma się do praktyki. Co do tego wątpliwości nie miałam, byłam na to całkowicie przygotowana...ale wiecie. Wiedzieć jedno. Ale gdy się "widzi" ile beznadziejnych rzeczy wciskają do głów studentów... Trudno się nie złościć. Ja rozumiem, że każdy jakąś wiedzę ogólną powinien posiadać...ale na samej wiedzy ogólnej daleko się nie zajdzie. Tak więc ja jestem zielona i miałam się nauczyć. Czegoś. Ha, i w tym "czegoś" chyba właśnie tkwił haczyk.
Przynieś, wynieś, zaparz kawę.
Mam swoje stanowisko. Wygląda bardzo profesjonalnie, komputerek, telefonik. Nawet klienci czasem myślą, że ja to tu pracuję, więc ich obsłużę. Stanowisko pracy poważne, no to myślałam, że zadania będą na takim samym poziomie. Pierwszy dzień - stos ulotek. Ponaklejać naklejki i zrobić pieczątki. No ok, pierwszy dzień wiadomo, nie oczekujmy zbyt wiele. Drugi dzień - poskładać teczki, wrzucić w nie ulotki itd. No ok, drugi dzień, więc wiadomo, jeszcze czas na naukę. No i w końcu dostałam dokumenty do zszycia. Dokumenty zszyłam oczywiście dokładnie je oglądając. Zresztą zszywam co dzień, ale patrzeć już na nie nie mogę. Pół miesiąca praktyk za mną. W tym czasie zadania które wykonywałam, to między innymi parzenie kawy w ekspresie, drukowanie naklejek, kolorowanek, oklejanie ulotek, roznoszenie ulotek, zszywanie dokumentów, przepisanie jakiś drobiazgów, "pomoc" klientom w kolejce... No i to tyle. Ambitnie prawda? Poza tym "mam obserwować" pracę na stanowisku obok. Ale taka obserwacja z mojego stanowiska to niewiele daje... Dokładnie nie widzę, co się na monitorze dzieje, jedynie podsłuchać mogę rozmowę...
Umrzeć z nudów.
Ostatnio mi do takiej śmierci blisko. Bo o ile na początku były pewne "zaległości", które mogłam nadrobić, o tyle teraz jestem na bieżąco i wykonanie dziennych moich zadań zajmuje mi hmmm góra godzinę. A co z pozostałymi pięcioma godzinami? Co dzień uparcie pytam opiekuna praktyk, co mogę zrobić. A on uparcie mówi "obserwuj". Spróbujcie tyle czasu patrzeć na jedną osobę, która co dzień robi te same operacje, zadaje te same pytania itd. . .
Przede mną jeszcze pół miesiąca. Jeśli nie dadzą mi szansy na nauczenie się czegoś... Po co takie praktyki? I gdzie ja się mam nauczyć, jak nie na studiach i nie na bezpłatnych praktykach? Ręce opadają...
nie chcę Cię dodobijać, ale nic z tej nauki nie wyniesiesz, bo w banku przestrzegana jest ochrona danych osobowych i nikt przed monitor Cię nie wpuści. Wiem że nie powiedzieli ale tak działa strach, boją się o własne tyłki i wolą, abyć pieczątki przystawiała. Ucz się procedur i ich zagnij, to może wtedy zaplusujesz
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Eksperyment-przemijania.blog.onet.pl
Dokładnie. Ucz się chociaż procedur. Ale powiem ci,że wszędzie by cię spotkał chyba taki los. Taka dola praktykanta. U nas zawsze był od czarnej roboty i pierdól na które my nie mamy czasu. Smutne. Ale kto zawali prace by przeszkolić praktykanta?
Usuńja nikomu pracy zawalać nie karzę... ale akurat w oddziale w którym jestem sami się nudzą i gdyby chcieli to by znaleźli chwilę, żeby mi coś potłumaczyć, poopowiadać...niestety każda moja próba zdobycia informacji kończy się odpowiedzią "poczytaj sobie" ;/
Usuńsia - wiem o tej ochronie danych, na samym początku nie pamiętam ile razy mi mówili o tym, podpisywałam różne rzeczy z tym związane, żeby na papierze mieli, że zrozumiałam...
Usuńi chodzi mi bardziej o to, że po co mi takie praktyki, z których nic nie wynika...
chyba takie są "uroki" praktyk...
OdpowiedzUsuńna moich też nie dostawałam bardzo ambitnych zadań...
pozdrawiam, i mam nadzieję, że może jednak czegoś nowego się nauczysz :)
no niestety, niewiele się nauczyłam a został tylko tydzień ;) ale cóż, jakoś przetrwam;D
UsuńI tak to właśnie jest.. niczego się nie nauczysz, tyle tylko, że będziesz mogła sobie w CV wpisać, że masz odbyte praktyki..
OdpowiedzUsuńTak często traktowani są młodzi ludzie - jakby byli tu tylko "na chwilę". Dziś jest, jutro go nie będzie więc może szkoda im czasu na tłumaczenie, wyjaśnianie - sama nie wiem.. :/
w CV to chyba i tak taki wpis jest bez sensu;D myślę, że pracodawcy dobrze wiedzą jak takie praktyki wyglądają i jak wiele można się na nich nauczyć ;) no ale będę sobie wmawiać, że mi te praktyki w czymkolwiek pomogły;D
Usuńmoże szkoda czasu, ale gdyby tego czasu tak nie marnować i jednak coś wytłumaczyć to młodzi ludzie mieliby jakikolwiek punkt zaczepienia i jakiekolwiek doświadczenie hmm wstępne... no ale łatwiej narzekać, że komuś brak doświadczenia ;D
Praktyka nie jest praktyczną nauką zawodu. Fakt - studia to fikcja.
OdpowiedzUsuńa no fikcja...że też dałam się złapać w sidła studiowania
UsuńWłaśnie mnie to zawsze oburzało, że praktyki są traktowane bardzo niepoważnie . Winą obarczam opiekunów praktyk, którzy powinni mieć plan pracy ze studentem. Wszystko jak zwykle na papierku. Moi studenci, szok przeżywają, jak im przedstawiam plan praktyk, który realizujemy konsekwentnie krok po kroku. Jeszcze większe zdziwienie, jak są oceniani według zasług. Bardzo wdzięczni natomiast później jak podejmują pracę i wiedza, którą zdobyli na praktykach bardzo im się przydaje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńi tak właśnie powinno być! ja bardzo chciałam się czegoś nauczyć... co prawda słyszałam, że praktyki to też fikcja, ale gdy dyrektorka mnie na nie przyjmowała, kilka razy powtarzała, że się postarają, żebym się czegoś nauczyła...
UsuńA później się dziwią, że nic nie umiesz i że to nie praca da osoby z twoim "wykształceniem"... No i m.in. dlatego jest bezrobocie... -,- Demotywujące.
OdpowiedzUsuńno bo przecież każdy człowiek powinien się rodzić już z doświadczeniem;D
UsuńW swoim życiu byłem 2-3 razy na praktykach. Powiem Ci, że jedynie na praktykach związanych z produkcją i mechaniką coś się naprawdę działo. W innych przypadkach to praktykant to taki zapchaj dziura - przetłumacz, pozamiataj, policz przedmioty na półkach. Firmy praktykantom mało co będą mówić, w końcu to praktykant - po miesiącu odejdzie.
OdpowiedzUsuńfakt, praktykant odejdzie zaraz, ale może ich "inwestycja" w praktykanta by się zwróciła, gdyby praktykant chciałby kiedyś wrócić...
Usuńeh.. z tymi praktykami to już rak niestety jest w naszym cudownym kraju. Bądź dzielna i nie daj się zwariować!
OdpowiedzUsuńdo zwariowania mi z każdym dniem bliżej;D czuję się jakbym dalej wkuwała podręczniki do egzaminów;D no ale cóż..jeszcze tylko tydzień;D
UsuńNo niestety praktyki studenckie najczęściej okazują się klapą - niczego nie nauczysz się praktyce. Chociaż to nie jest regułą, miałam praktyki, na których naprawdę w dowiedziałam się, jak wiele rzeczy wygląda od kuchni. Zależy jak trafisz, ale najczęściej to tylko odbębnienie na siłę godzin - dla Ciebie, jak i dla instytucji nic przyjemnego :P
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja trafiłam źle, ale na przykład mam koleżankę, która ma praktyki też w banku i jej bardzo dużo tam tłumaczą.. pokazują programy, dają poćwiczyć... więc chyba da się nauczyć czegoś praktykanta, tyle że nie każdemu się chce... mam taki zamiar spróbować zrobic sobie jakieś praktyki dodatkowo, ale to już najpierw dowiem się od znajomych co byli w danym miejscu na praktyce jak to tam wygląda, żeby znowu się nie zdziwić;D
UsuńA ja na swoje praktyki nie narzekałem, ale moje był chyba inne..choćby gdy studiowałem ochronę środowiska, na jednych siedziałem w laboratorium mikrobiologicznym i wiele się nauczyłem, a inne załatwiłem sobie w Stobnicy, czyli stacji badawczej..wilków. I siedziałem sobie w lesie i liczyłem wilcze kupy XD Fajnie było XD Ale fakt, że często praktyki to po prostu jakaś no...ściema. Praktykantów nierzadko wykorzystuje się do najgorszych nawet prac, zamiast ich czegoś uczyć. Przykre, po prostu.
OdpowiedzUsuńhmm no wiesz, może ja mam po prostu taki kierunek nudny i kup w lesie raczej nie będę na praktyce liczyć xd
UsuńJa też podczas praktyk byłem takim "przynieś, wynieś, pozamiataj". A tu coś pokserowałem, a tu coś zarchiwizowałem itd.
OdpowiedzUsuńAle patrząc z innej strony, to nie dziwię się, że tak jest, bo pracownicy mają swoją robotę do wykonania i nie chce im się poświęcać czasu praktykantom.
Pozdrawiam:)
nie no ja rozumiem, że nie jestem najważniejsza;D ale wiesz, denerwuje mnie, jak widzę, ze siedzą gadają, ale jak podchodzę do nich, zeby się czegoś dowiedzieć, to jedyne co proponują to to, żebym sobie poczytała... no raz pozwolili mi rachunek założyć (sobie - specjalnie wybrałam bank w którym chce mieć konto, żeby się poprzyglądać, czy na pewno chce xd)
UsuńZnam to ze stażu...
OdpowiedzUsuńa no na stażu to już w ogóle powinni chcieć czegoś nauczyć...
Usuńtymczasem na praktyce się nie nauczysz, chociaż przyjdziesz pracować za darmo, na stażu się nie nauczysz...a jak chcesz pracować "normalnie" to oczekują ogromnej wiedzy i doświadczenia... powariowali;D
Mnie by chyba szlag jasny trafił. Nie lubię takiej stagnacji, wolę działać czynnie. Mam nadzieję, ze się poprawi, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
posiedzieć czasem można, ale są granice bezczynności;D
Usuńniestety nic się nie poprawia, ale zdążyłam się już do sytuacji przyzwyczaić poza tym...został tylko tydzień;D i tej myśli się trzymam;D
Ja praktyki miałam w technikum, a banku i urzedzie skarbowym. W banku faktycznie była lipa. Głównie dlatego, że nie masz szkoleń, loginów, uprawnień. W urzędzie normalnie pracowałyśmy, bywało że obsługiwałyśmy petentów. Dużo to nam dało. Na studiach praktyki ominęłam, ze względu na to, że chodziłam na zaoczne i pracowałam w biurze w księgowości co automatycznie mnie z nich zwolniło.
OdpowiedzUsuńmoże źle, że wybrałam praktyki w banku ale cóż... "mądry Polak po szkodzie"
Usuńswoje odsiedziałam, niewiele się nauczyłam ale mam z głowy